Adancia |
Administrator |
|
|
Dołączył: 15 Paź 2006 |
Posty: 988 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Dokąd. Płeć: Kobieta |
|
|
 |
 |
 |
|
a przynajmniej, czy dobrze to, czy źle, tak bywa. Stąd wiele radości... Stąd też wiele kłopotów - bo mama, która nie przejmuje się dziećmi, nie jest mamą.
Największe wyzwanie dyrektorowania (zagubionego pomiędzy stosami papirów, zmieniającymi się ciągle przepisami i próbami takiego poradzenia sobie z ekonomią, żeby było z czego wszystkim zapłacić) to CZŁOWIEK. Dla mnie dwie grupy ludzi: uczniowie i pracownicy.
Uczniowie, wiadomo. Jak dzieci. W trudnym świecie, który niczego dobrego sam z siebie nie nauczy, często z perypetiami rodzinnymi, bez jakiegokolwiek kręgosłupa, zagubieni, pogubieni, bezradni. A pracownicy coraz częściej też połamani życiowo, z rodzinnymi perypetiami i w swoich domach rodzinnych, i potem z perypetiami przenoszonymi w dorosłe życie i we własne domy. Takie same biedne dzieci, tyle że duże.
Trudną lekcją w tym wszystkim jest dla mnie znajdowanie swojego miejsca. Miejsca dyrektora, nie kumpla, mamy, nie koleżanki... niestety. Są chwile, kiedy koleżeństwo boleśnie się kończy, a zaczyna się twarda samotność. Ale też odnajdywanie się w miejscu mamy, a nie Pana Boga. Pokorne uznawanie, że większość życiowych spraw innych ludzi ode mnie nie zależy, czy to będzie zmaganie pierwszoklasistki gimnazjum z alkoholizmem ojca, czy problemy finansowe zaplątanej w kredyty pani od, powiedzmy, PO.
Pomagać ile mogę. Wspierać ile mogę. Rozmawiać ile mogę. Kochać więcej niż mogę - ale nie stawiać się w miejscu Wszechmogącego Rozwiązywacza Problemów. Bo On kiedyś uznał, że najlepszą drogą jest Krzyż... (i jeśli nawet kiedyś sobie o tym podyskutujemy, to na pewno nie z obecnego wymiaru ).
I dopiero z tej pokornej perspektywy słabości modlić się. Za nich wszystkich i za siebie, żeby nigdy nie zachciało mi się udawać, że mocy nie potrzeba, by się w słabości doskonaliła.
 |
|