Adancia |
Administrator |
|
|
Dołączył: 15 Paź 2006 |
Posty: 988 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Dokąd. Płeć: Kobieta |
|
|
 |
 |
 |
|
Kamil M. napisał: | Nie istnieje moralność poza tym, co Bóg uważa za moralne. Reszta to humanizm. |
Raferian napisał: | -...Żem chyba ze 3 miesiące, obmyślał jakiej odpowiedzi udzielić, tobie droga Adanciu, na tak postawiony temat. I to nie to, że nie chciałem wcześniej, lecz oboje wiemy, iż tak postawione pytanie, jest niebłahe i nie jest to coś co można pisać ot tak 'przy kotlecie'.
Już na wstępie też, chciałbym przeprosić za fakt powstania tego postu takie osoby jak: Ringaretha (za ewidentną trudność w odbiorze mych słów); Tornene (za to, iż wypowiedź może być niezrozumiałą w pierwszym czytaniu); jak również Wiedźmę Ortofaszystkę Achikę (za ewentualną 'pompatyczność'), oraz innych nie wspomnianych z imienia potencjalnych czytelników, którzy mogą poczuć się zmęczeni prowadzonym wywodem. Jest wysoce prawdopodobne, iż post ten będzie wypełniał przynajmniej część powyższych cech, z racji swojej 'raferskości'. Całość jest obarczona zastrzeżeniem takim że de facto jest jednym wielkim IHMO, a do tego ujętym w słowa, takie, a nie inne. Więc jak ktoś liczy w tym miejscu, przy materii tak nieuchwytnej, na łatwego posta... cóż... Niech liczy dalej... Choć oczywiście zachęcam do kontynuowania lektury...
...No dobrze więc... 'Co to jest prawda?' Czym też ona jest? ...Podobało mi się wspomniane wyżej oddzielenie fałszu logicznego od nieprawdy... Jest na tyle akuratne, iż nie pozostawia mi w tym aspekcie nic do dodania.
Żywym problemem jest jednak nie brak prawdy, lecz ich permanentna mnogość. W dzisiejszym świecie mamy przed sobą istny supermarket 'prawd', tak że jako konsumenci możemy do koszyka swojego poznania/przyswojenia w zasadzie dowolnie wybierać co uznamy za swoją 'prawdę', a co nie. Ten wielopłaszczyznowy multirelatywizm, wydaje mi się, iż nasilił się w społeczeństwie, zwłaszcza w czasach po transformacji ustrojowej. Jan Paweł II, wspominał w swoich nauczaniach o zagrożeniach jakie niesie ze sobą wizja nowego kapitalistyczno-konsumpcjonistycznego modelu życia. Czy wśród nich jest ryzyko zagubienia Prawdy? Zapewne też.
Może jestem zbyt młodym (rocznik 87') człowiekiem by dobrze sądzić o tych sprawach i jestem podatny na mitologizowanie; gloryfikowanie ludzi żyjących 20 i więcej lat temu, lecz sądzę, iż dawniej znalezienie Prawdy było o tyle łatwiejsze w życiu, iż życie to posiadało jakąś oś, czy najdalej prosty układ współrzędnych wedle których można było się orientować w tym czy czyniło się lepiej, czy gorzej. Byli My i byli Oni (tzw. 'Władza'). Wcześniej byli okupanci, a wcześniej zabory. Zawsze można było zbudować w sobie przynajmniej uproszczony model samego siebie, gdzieś pomiędzy tym co było Dobre, a tym co Złe. Któryś z poetów (Herbert? Za dawno niestety od liceum bym to dobrze pamiętał...) w swojej twórczości zawarł tezę, iż 'współczesność pozbawiona jest dna'. Iż można spadać, spadać, spadać i nie znaleźć punktu w życiu który by nas zobligował do odmiany swojego losu. I tak też jest. W wielopłaszczyznowym społeczeństwie z całą jego barwną wielością możliwych dróg i karier w życiu, de facto ludzie nie znajdują dna. Nie mogą znaleźć dna, bowiem jest to przestrzeń wewnątrz nieograniczonej w zasadzie niczym prócz własną śmiercią sfery, w której można płynąć przez życie jak ryba przez ocean bez jego powierzchni i dna. Ciężko znaleźć w tym dobry punkt nawigacji, taką Navigatorię Polaris, by przejść przez życie we właściwy sposób. By odnaleźć w tym życiu Prawdę, przez 'duże P'.
A teraz inny aspekt tego samego relatywizmu. Jest taka seria Anime... 'Neon Genesis Evangelion' * W jednym z odcinków wygłoszona zostaje myśl, przez prowadzącego autoanalizę własnego życia bohatera coraz dalej posuwającego się w procesy rozpadu osobowości, pod natłokiem czynników zewnętrznych. W prowadzonej we własnej głowie rozmowie z mentalną projekcją różnych 'ja' Ikari Shinji dochodzi do mniej więcej czegoś takiego: '-Oto ja. Mój obraz w moim wnętrzu. Tak jak ja siebie postrzegam. Lecz nie jest to wierne odbicie rzeczywistości. Oto ja w głowie Asuki. Shinji, taki jak ona mnie odbiera. A to inny Shinji w głowie Misato. A to jeszcze inny w głowie Rei. W głowie każdego żyje jakiś Shinji. I każdy z nich jest inny. Który jest prawdziwy? Odpowiedź: Każdy z nich. Bo każdy do Ikari Shinji.'
Ta cokolwiek nietuzinkowa w swej prostocie myśl, wydała mi się tutaj kluczowa. Każdy z nas ma swoją optykę, swoje własne postrzeganie świata oraz innych osób. Jest ono zawsze nasze własne. Dla nas samych prawdziwe, jako wartość poznawcza, jako jedyna zdobyta w ten czy inny sposób własną empirą. Jednocześnie jednak jest to prawda nacechowana subiektywizmem. ** Ponieważ każdy ma swoją prawdę, doszukiwanie się prawdy obiektywnej zawsze będzie upośledzone przez nasz własny punkt widzenia. Niemożliwością jest całkowite 'wyjście z siebie i stanięcie obok'. A skoro niemożliwością, to także niemożliwością jest zbudowanie idealnej prawdy; takiej Prawdy 'przez duże P.' Bowiem z racji swego człowieczeństwa na dobre przywiązani jesteśmy do punktowego postrzegania i nawet w razie stworzenia sumy postrzegań, jak choćby poprzez wzajemną wymianę poglądów, wspólne wykocypowianie tego co będzie wartością Prawdziwą, będzie utrudnione.
Jednak, czy zatem skoro nie można dziś osiągnąć Prawdy, to czy należy odpuścić sobie jej poszukiwania? Czy skoro cel nadrzędny, nie jest do zrealizowania, to można prowadzić własne życie, tak jakby żadnych prawd nie było, bo każda jest faktycznie równie dobra? Czy więc nie istnieje w świecie żadna Prawda i można w pełni samodzielnie dokonywać selekcji tego co akceptujemy, a co abnegujemy? Czy można na przykład wypowiadać słowa bez pokrycia, tylko dlatego, iż my sami uznamy je za prawdziwe, choć takowe rzeczywiście nie są?
Tak i nie. Bowiem w każdym człowieku od początku istnieje imperatyw, coś co wewnętrznie popycha nas ku Prawdzie. Kwestią otwartą jest jedynie, czy chcemy dać się temu podszeptowi porwać, czy też będziemy bierni; oporni w tym dążeniu. Niektórzy zwykli nazywać to właśnie 'sumieniem'. Chęć, dążenie do poszukiwania Prawdy, bądź też zagłuszanie w sobie tego dążenia. Warta wspomnienia jest tutaj koncepcja 'Darów Ducha Świętego', które to miałby to właśnie Dążenie do Prawdy podsycać. Jeśli przyjąć tą koncepcję, tedy ujawnia się, iż niezależnie czy dana jednostka w nią wierzy, czy też nie, Duch nad nią czuwa i bezustannie usiłuje rozpalać owo staranie do zbliżania swego życia tej osoby do Prawdy. Chrześcijanie mówią o zjednoczeniu się w Miłości. Muzułmanie o służbie jednej idei, która jest ich Bogiem. Religie wschodu o zanegowaniu własnej egzystencji i złączeniu się ze wszystkim dookoła by uzyskać jedność ze Wszechświatem i Pokój. Czyż nie są to przy pewnym stopniu uogólnienia, recepcje tej samej Prawdy, która przez wspomnianą aberrację i niedoskonałość naszego poznania choć chciałaby się ujawnić w postaci czystej, to nie może? *** We wszystkich systemach uznających ogólnoludzkie wartości, odnajdujemy ów element dążenia. Dążenia do czego? ...No właśnie do owego 'Czegoś'... do Prawdy.
'Na początku było Słowo. Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo'... Skąd my to znamy? Jednym z aspektów przypisywanych właśnie Istocie Wyższej, Bogu jest Prawda. Jeśli sprawdzić czy ludzkość jako taka jest gotowa na jej przyjęcie, w bardziej czystych postaciach, warto uświadomić sobie jak wielu jej głosicieli spotkał mało przyjemny los, często z co ciekawszymi wariantami śmierci włącznie. Ludzkość która (jak potem reflektowała się jednak wierzyć) przybija Prawdę do krzyża, po jakiś trzech latach jej głoszenia, jakoś nie wypada w tej konkurencji jakoś najlepiej. Zbyt dużo Prawdy, onieśmiela... Powoduje w nas lęk... Strach i wstyd, (zaszczepione w nas, jak wskazuje Pismo, razem z grzechem pierworodnym)... Niby pozornie płaszczyzna jest różna, ale ten prosty mechanizm, działa nawet na co dzień, z każdym małym kłamstewkiem, czy zatajeniem prawdy, tam gdzie trzeba było jej dać świadectwo... Ludzie kłamią bo się boją... Jeśli ktoś się nie boi odpowiedzialności i przed nią nie ucieka, to nie kłamie. Jeśli usunąć mnogość elementów pośrednich warunkujących daną konkretną sytuację, to zawsze kłamstwo (nieprawda) bierze się z lęku... O coś... O kogoś... Przed czymś... Praprzyczyna kłamstwa zawsze bierze się z tego samego rdzenia.
Niejako pobocznie do głównego ciągu rozważań o Prawdzie, uwagę zwraca jeszcze jeden mechanizm. Mianowicie, owo wspomniane Dążenie, przybierając formę różnorakiej aktywności, popychającej ku Prawdzie, w ten czy inny sposób popycha ludzkość do przodu. A zatem brak fałszu (może być tutaj szeroko rozumianego, nawet jako kategoria logiczna) przyczynia się do tego, iż ludzie lepiej rozumieją się nawzajem. Żywię jako osoba prywatna, głębokie przekonanie, iż któregoś dnia****, w którym ludzkość wejdzie na ten poziom rozwoju, gdzie będzie możliwa akumulacja doświadczeń w przeciągu życia, więcej niż tylko własnych, nastąpi głębsze wzajemne zrozumienie. A skoro tak, to człowiek jako jednostka, w końcu wypracuje w sobie w końcu obecnie tylko boski przymiot pełni zrozumienia innego człowieka. Mały, acz jak istotny krok, do tego by nastąpiło wreszcie eucatastrophe naszego niedoskonałego Świata. To całkiem krzepiąca myśl, tudzież stan w którym konstatacje Umysłu umacniają Wiarę.
Powracając do meritum dywagacji. Można konstatować, iż usiłujący wszystko zmierzyć, Utylitaryści, doszukaliby się w Prawdzie wartości pozytywnej; czegoś co występując może implikować 'wzrost ogólnej masy szczęśliwości'. Jeśli odsiać z tego ‘ichfilozoficzny’ bełkot, to czyż nie jest tak, iż postępowanie wedle Prawdy, wzbudza w (zdrowej) większości nas poczucie wewnętrznej satysfakcji, jednej z form radości. Podczas gdy kłamstwo, później w jakiś sposób nam może (i teoretycznie powinno!) przeszkadzać.
Jest taki tom z serii o 'Świecie Dysku' T. Pratchetta, który jeśli wyjąć z niego treść a pozostawić morał, będzie o Prawdzie traktował... cóż... wprost. ***** Odwołuję się tutaj do tomu o Williamie de Worde i początkach gazety-azety, pt. (jakżeby trafniej)... 'Prawda'. Choć przez całą książkę przewija się to czym jest prawda, to rzucę dialogiem z ostatniej strony (wcześniej bywały jeszcze trafniejsze, ale na złość zapomniałem ich sobie zaznaczyć):
Cytat: | -Spójrz na to z innej strony. (...) Niektórzy ludzie są bohaterami. A niektórzy piszą notatki.
-Owszem, ale to niezbyt...
-Czasami są tą samą osobą.
-Myślisz, że to rzeczywiście prawda?
-Rzeczywiście prawda? Kto wie. Przecież to azeta, zgadza się? Wystarczy, że będzie prawdą do jutra.
-Jesteś... pewna?
-O tak. Prawdziwe do jutra... to mi całkiem wystarczy. |
...i dalej, ostatnie zdanie odautorsko już:
Cytat: | Ponieważ nic ni musi być prawdą na zawsze. Wystarczy, że będzie nią dostatecznie długo, prawdę mówiąc. |
-Przewrotne, acz cenne dla naszego tematu. Podkreśla tutaj także element staranności... dążenia do tego by to co zostało powiedziane, napisane było prawdą. Nie rozwijając tego dłużej, stwierdzę w jednym zdaniu, iż wiążąca się z pojęciem prawdy, rzetelność dziennikarska, także znalazła przełożenie na język ustawy prawnej, zaś o samej prawdziwości lub zwłaszcza jej braku to zapisano całe wręcz tomiszcza aktów, które się do tej wartości odwołują. (Miało być w jednym zdaniu, więc to ucinam, w tym miejscu.). Tak jak zacytowani redaktorzy 'azety', w życiu ważne jest aby nie poniechać obowiązku poszukiwania Prawdy, zaś to czy jest to cała prawda, jest już kwestią niejako drugorzędną. Nie zapominajmy, iż winienie kogoś za jego niewiedzę, jest tylko dopuszczalne na zasadzie wyjątku od reguły. Reguły bardzo dziurawej przez mnogość wyjątków, ale jednak reguły.
Na pytanie więc: Czy wiec możemy winić się, za to, iż w danym momencie coś co jest dla nas prawdą, całą prawdą obiektywną nie jest?; Odpowiedzmy sobie, iż generalnie nie. Paradoksalnie w życiu codziennym znacznie większą wagę ma nie to czy taką prawdą jest, czy też nie, ale to jaka wola (zła/dobra) sterowała osobą która tą prawdę-nieprawdę (czy też 'półprawdę') nam przekazała. Z racji naszej nieustannej niedoskonałości poznawczej (o czym było powyżej), już samo to sprawia, iż (jak to mawiał Mistrz Obi-Wan Kenobi): 'jest wiele prawd, prawdziwych tylko z pewnego punktu widzenia'. Konstytucja Kwietniowa RP w zgrabnych słowach ujmowała kwestie odopiedzialności jako 'Prezydent RP odpowiada jedynie przed Bogiem i historią'. Krytycy takiego rozwiązania do tej pory podnoszą, że Głowa Państwa odpowiadał faktycznie jedynie przed sobą samym. Lecz na dobrą sprawę, w większości życiowych przypadków, my za to czy nasze słowa, uczynki, ew. zaniedbania, odpowiadamy całkiem podobnie.
Tak więc paradoksalnie dochodzimy do konstatacji, iż przy ocenie, a więc przy tym co jest dla nas samych najważniejsze w kontekście relacji z drugim człowiekiem, najważniejsze jest nie to czy znamy całą prawdę, czy też nie (na przykład ktoś nie wie, że nas w istocie okłamuje); ale to, czy za ewentualne minięcie się drugiej osoby z prawdą obiektywną, możemy przypisać tej osobie winę. Wtrącę tutaj znowu z tego co mi przekazano w toku studiów, a co w sumie każdy powinien sobie uświadomić. Mianowicie: Wina, jako taka jest jedynie wartościowaniem danego czynu, jakie dokonuje się w głowie sędziego. Sędzia jest zaś dobrym arbitrem, wtedy jeśli do swojego obowiązku, podchodzi za rozważeniem najszerszej dostępnej mu wiedzy w danej kwestii. Niestety w realiach życia, sami jesteśmy mocno średnimi sędziami. Sądzimy po pozorach, pierwszych wrażeniach i często w sposób powierzchowny, bez próby postawienia się na miejscu osoby na którą wyrażamy swój osąd. Jak już wspominałem powyżej: nie zawsze staramy się dociec Prawdy. Nie zawsze w pełni realizujemy ten postulat, którego sami oczekujemy od innych osób, gdyż niesprawiedliwy osąd nawet i kłamstwa, sam staje się osądem zakłamanym. Nie oznacza to jednak szanowania kłamstwa, które jako takie, wprost ze swej natury, winno być dławione w zarodku. Tak by kłamstwo nie zarażało... Tak by kłamstwo powtórzone 1000 razy, nie stawało się 'prawdą'... Z 'Niezdawaniem fałszywego świadectwa' idzie pod rękę postulat dawania świadectwa Prawdzie, a więc dążenia (ach to słowo-klucz) życia takiego, które nie roznosi nieprawości i zepsucia, jakim jest kłamstwo... Pamiętajmy, iż nazwanie kogoś 'kłamcą' w dawnych czasach otwierało możliwość dochodzenia satysfakcji na drodze pojedynku, choćby na miecze i była to znacznie, zacznie cięższa niż dziś obelga. Chodząca za kimś metka kłamcy była jedną z bardziej uprzykrzających życie, rzeczy jaka mogła się komuś przytrafić.
Tak więc, refleksje nad 'prawdą' choć są szczytniejsze, to jednak w dobie pragmatyzmu muszą ustąpić, ze względu na nasze niedoskonałości poznawcze, refleksji nad winą lub jej brakiem. Nie jest to łatwa prawda ale tak jest... Z resztą, czy ktoś obiecywał, że Prawda będzie łatwa?
I choć sentencja 'Prawda nas wyzwoli!' zdążyła już porosnąć wiekami cynizmu, to w swym źródłosłowie, zawiera wielką mądrość. Wskazuje na wartość, której poszukiwanie godne jest tego by być celem. Ja osobiście tak czuję, choć zdaję sobie sprawę, że życie bez kłamstwa kosztuje nawet i po kilkakroć więcej trudu. Niestety zmuszeni jesteśmy pojąć, iż nie każdy odnajduje w sobie dość sił ku temu, a nawet czasem i my musimy odwrócić wzrok w danej chwili widząc kłamstwo. Gorzki to realizm, lecz gdybym tego nie dodał, sam wiedziałbym, że cały mój wywód jest jedynie pustym gadaniem, nie przekładającym się na rzeczywistość. To zaś już ile z Prawdy, będzie w naszej rzeczywistości... To już tylko od nas ludzi zależy. Nie więcej. I nie mniej jak tylko od nas.
Słoneczne przedpołudnie swoje poświęcił dla Was:
-Raferian. :rafer:
Ps. A boże prawa, to IHMO materia raczej niezmienna, (mniej więcej tak jak prawa fizyki), a już na pewno nie wewnętrznie sprzeczna. To z czym my się tutaj musimy borykać, chociażby przegryzając się przez tzw. Stary Testament to kwestia jedynie kulejącej recepcji tych boskich praw, na karty starożytnych pisarzy. Więc to nie Bóg robi co mu się tylko podoba, lecz to mali w swej niedoskonałości ludzie, napisali parę frazesów nie tak jak 'powinni'. Wielki Pisarz, chciał dobrze, a że w piórach przed sobą nie miał zbyt dużego wyboru, to nawet zsyłając natchnienie na tych paru najlepszych, liczył się z tym, że nawet i oni będą musieli napisać Księgi jakoś po swojemu. Postuluję więcej wyrozumiałości dla domniemanej działalności Ducha Świętego przed około 3000 lat.
Proponuję też odkurzyć sobie 'Pomniejsze Bóstwa' przytaczanego T. Pratchetta. Książka pomaga zrozumieć pewne zjawiska i... hmmm... nabrać stoickiego dystansu? :hmmm:
Ps2. Już parę kwadransów późniejsze wtrącenie w sprawie:
Cytat: | Ciekawa jestem, jak Wy to wszystko widzicie. I jak - jeśli w ogóle - radzicie sobie z tą powodzią kłamstwa, dookoła was i w sobie? |
-Jakoś ... A tak serio, czy nie jest to kwestia indywidualna? Zamiast biadać nad nieswoją dwulicowością, nie lepiej skupić się na sobie i ‘robić swoje’. Czy wszystko to nie wiąże się z tym jakie samym sobą wystawiamy Świadectwo? Czyż nie o to właśnie tu idzie?
Patrzę na średnią wieku Forum ze statystyk i co odnajduję? 21,8 roku. Większość nas tutaj to ludzie młodzi, uczący się, ambitni, zdolni i względnie inteligentni, ze zdecydowanie nieograniczeni jeśli idzie o umiejętności i chęci poznawcze. Pytam się: Jeśli my nie odnajdziemy Drogi, nie damy Świadectwa Prawdzie, to kto za nas to zrobi? –Pokolenie naszych dziadków? –Przemijają, opuszczają te brzegi. Ogień ich zapału wypalił się dekady temu. –Nasi rodzice? –Szukają bogactw. Poświęcili wszystko by nam zapewnić godny byt i dobry start, ale ile w nich pozostało z nas, aby mieli jeszcze podźwignąć na siebie jeszcze trud dbania o jakiś lepszy prawdomówniejszy świat. –O wiem! A może ‘autorytety’: Politycy... Księża?... Nie wzbudzajcie mojego śmiechu, proszę! -Kto zatem, jak nie my sami, mamy wziąć to na siebie? Każdy z nas na własny rachunek i bez spychania odpowiedzialności na kogoś innego. ‘Bóg i historia’ moi mili... Pamiętajmy o tym. *** ***
Ps.3 A teraz dopiski z marginesu...
*...którą to serię polecam, bo w mojej prywatnej skali jakości, dostaje ona ocenę około 9...9,5/10, będąc jak na razie prawdopodobnie najlepszym serialem anime, jaki widziałem do tej pory w życiu. Z tak niebywale prowadzoną psychologią postaci, jak w tej serii, to na co dzień się nie spotykamy, a zwłaszcza w animacji.
** Specjalnie nie użyłem sformułowania 'skażona subiektywizmem', by wskazać brak ujemnego nacechowania.
***Takie klasyczne już nawiązanie do Jaskini Platońskiej.
**** O ile jakimś dopustem Opatrzności przetrwa XXI i XXII wiek, (nie ściągając na siebie samozagłady), potem powinno już pójść z górki...
***** Znaczy się T. Pratchett generalnie ma bardzo słuszną manierę przemycania ciekawych refleksji, właśnie w bardzo nietuzinkowej formie, w większości swych dzieł. Paradoksalnie, są one nie tylko zgrabnie napisane, tak by były poczytne, ale znacznie bardziej 'mądre' niż by się tego można było spodziewać. Zwłaszcza po okładkach. To tak tytułem z wtrętów serii: 'Raferian poleca!'.
*** *** W tym akapicie: parafrazy z Jana Pawła II, Galadrieli oraz Elronda, nieprzypadkowe.
|
|
|