Adancia |
Administrator |
|
|
Dołączył: 15 Paź 2006 |
Posty: 988 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Dokąd. Płeć: Kobieta |
|
|
|
|
|
|
Stał teraz sam. Nieliczni, co poszli za nim, umknęli. W tej właśnie chwili Glaurung Zły wysunął się przez stojące otworem Drzwi Felagunda i położył za plecami Túrina, zagradzając mu drogę przez most. A potem tak przemówił mocą mieszkającego w nim złego ducha:
– Witaj, synu Húrina! Co za miłe spotkanie!
Túrin odwrócił się gwałtownie, oczy zalśniły mu ogniem, a ostrze Gurthanga rozjarzyło się na krawędziach, niby płonąc. Lecz Glaurung wytrzymał cios i otwarłszy szeroko swe gadzie oczy spojrzał na Túrina. Ten zajrzał w nie bez lęku, podnosząc miecz – i wtedy natychmiast padł na niego czar, straszliwy, nieodparty urok smoczych ślepi. Stał bez ruchu, jakby się z kamień zamienił. Stali obaj długo, bez jednego drgnienia, sami, milczący, przed wielkimi Drzwiami Nargothrondu. A potem Glaurung przemówił znowu, drwiąc:
– Złe były, synu Húrinowy, wszystkie twoje drogi. Ty przygarnięty podrzutku, coś odpłacił się niewdzięcznością, ty wygnańcze, morderco przyjaciela, złodzieju miłości, uzurpatorze władzy w Nargothrondzie, ty bezmyślny dowódco wojska, ty zdrajco własnego ludu. Twoja matka i siostra siedzą w niewoli w Dor-lóminie, w nędzy, w niedostatku. Ty stroisz się jak książę, a one chodzą w łachmanach. Tęsknią za tobą, ale ciebie to nie obchodzi. Twój ojciec pewnie się ucieszy, gdy dowie się, że ma takiego syna – a dowie się na pewno.
I słuchał Túrin tych słów pod Glaurungowym urokiem, i ujrzał siebie niby w zniekształconym złośliwie zwierciadle – i znienawidził to, co ujrzał.
Jeszcze trwał pod czarem smoczych ślepi, w męce umysłu, nie mając mocy, by drgnąć, gdy na znak Glaurunga orkowie wyprowadzili gromadę jeńców. Minęli Túrina, idąc tuż obok, i przeszli przez most. Finduilas była wśród pojmanych, wyciągała do Túrina ręce, wołała go po imieniu, lecz Glaurung uwolnił go spod uroku dopiero wtedy, gdy i jej krzyk, i jęki niewolników zamilkły w oddali na drodze wiodącej ku północy – a nawet wtedy jej głos brzmiał mu w uszach i trwał w nim długo.
Smok odwrócił nagle spojrzenie i czekał. Túrin poruszył się z wolna, jak ktoś, kto budzi się z koszmarnego snu, a potem, przyszedłszy do siebie, z krzykiem rzucił się na Glaurunga. Lecz ten roześmiał się tylko:
– Jeśli chcesz, żebym cię zabił, to zabiję cię z radością, ale tak nie pomożesz Morwen i Niënor. Krzyków tej elfki nie usłuchałeś. Czy wyprzesz się także więzów krwi?
Lecz Túrin machnął mieczem zza pleców, uderzając w gadzie ślepia. Glaurung zwinął się, cofnął, a potem pochylając się nad napastnikiem powiedział tak:
– Nie. Przynajmniej jesteś odważny, bardziej niż wszyscy, których dotąd spotkałem. Kłamią, mówiąc, że nie szanujemy męstwa przeciwników. Zobacz – daruję ci wolność. Wracaj do swoich, jeśli zdołasz. Idź! A jeśli przeżyje jakiś elf czy człowiek, by snuć opowieść o dzisiejszym dniu, to z pewnością imię twe ze wzgardą wymówi, gdybyś mój dar odrzucił.
Wtedy Túrin, wciąż jeszcze działając pod wpływem czaru smoczych ślepi, uwierzył słowom Glaurunga – zupełnie jak gdyby negocjował z przeciwnikiem znającym litość.
_______________________
JRR Tolkien, oczywiście, "Dzieci Hurina" - analogiczny fragment w Silmarillionie.
Brrrrr. |
|