Adancia |
Administrator |
|
|
Dołączył: 15 Paź 2006 |
Posty: 988 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Dokąd. Płeć: Kobieta |
|
|
 |
 |
 |
|
po co wspominać tych świętych? oczywiście zakładając, że nie mamy zamiaru wprowadzać niewczesnego politeizmu, jak określają kult świętych katolickich niektórzy moi znajomi protestanci.
No, nie mamy. Więc po co te wszystkie brewiarzowe kalendarze, uroczystości i święta nie-Pańskie, wspomnienia trojakiego kalibru - i to w Liturgii Godzin, siłą rzeczy traktowanej bardziej poważnie od modlitw i przyśpiewek ludowych przywołujących na przykład świętego Antoniego.
Formalna liturgia Kościoła katolickiego zawiera zdrowy hm kult świętych. Zdrowy, czyli nie-Boski, nie ten i nie taki sam, jaki należy się Jedynemu. Idąc choćby za encyklopedią PWNowską: "kult [łac. cultus ‘pielęgnacja’, ‘troska’ < colere ‘odwracać ziemię pługiem’], religiozn. cześćrel. oddawana Bogu lub bóstwom, świętym postaciom, symbolom iprzedmiotom sakralnym; także ogół obrzędów rel. charakterystycznych dladanej religii", nie należy zawężać znaczenia słowa "kult" do czci oddawanej Bogu samemu. W najszerszym znaczeniu "kult" to najzwyklejszy szacunek, jaki mamy dla czego/kogokolwiek dlatego, że jest to rzecz/osoba związana z Bogiem. Choćby był to kawałek najzwyklejszego i zupełnie nieświętego per se lnianego płótna na ołtarzu, fakt, że nie będziemy go używać do wycierania butów, jest w znaczeniu definicji kultem. Czy taka "cześć" dla kawałka szmaty to już politeizm? )) Zapewne nie.
Nie wiem co na to teologowie, ale niżej podpisana zebrała sobie cztery powody, dla których dobrze jest tych świętych (Pańskich) sobie od czasu do czasu przypomnieć. Po pierwsze, dlatego, że są Pańscy i w zasadzie to podziwiamy Boga w nich, a nie ich samych. Trochę tak, jak podziwiając wyszywankę tak naprawdę to podziwiamy nie dzieło, lecz twórczynię (vide moja nadmierna ochota do pokazywania wyszywanek na flikrze ). I trochę tak, jak szanujemy wspomniany ołtarzowy obrus - nie dla jego obrusowatości, ale przez Tego, któremu ma/chce służyć.
Po drugie, jeśli Bóg jest Bogiem żywych, nie umarłych, to święci, którzy żyją dla Niego, mogą nam najnormalniej w świecie pomagać - zupełnie tak, jak pomagają nam żywi ludzie z naszej strony świata. Czy przejawem politeizmu jest prośba o pomoc skierowana do przyjaciela ("Franek, weź pożycz dychę")? Dlaczego taka sama prośba skierowana do świętego ("Ambroży, weź się za mnie pomódl") nagle nabiera cech pogańskich?
Po trzecie, chociaż każda ludzka droga jest niepowtarzalna i odrębna, życie świętych często "świeci" nam dobrym przykładem, zachęca do dobrych wyborów i pokazuje, że Bóg naprawdę potrafi w wielkim stylu wyciągnąć z mało ciekawych sytuacji. Nie chodzi o to, że mam być drugą świętą Iksą czy Igreką - chociaż szczerze mówiąc niżej podpisaną techniki imitacyjne ciągle bardzo niezdrowo kuszą i bodaj czy tak nie byłoby mi najłatwiej. Chodzi raczej o to, by znaleźć w życiu świętych ten sam (bądź bardzo podobny) układ paradoksów i zmagań, te same krzywe linie, jakie znam z własnych realiów - i zobaczyć sobie, jak ładnie i prosto Bóg na nich koniec końców wykaligrafował słowo "Miłość"... i uwierzyć, że to się da i na pewno ma sens.
No i wreszcie po czwarte, liturgia, jaką sprawujemy po tej stronie życia, jest tylko częścią wielkiej Liturgii, której większa część rozgrywa się z Drugiej Strony, a zatem dokładnie Liturgii Świętych. Warto o tym pamiętać, wcale nie po to, by modlić się do nich, lecz by modlić się razem z nimi, już tu - niejako dostrajać się do nich, abyśmy Kiedyś Tam zaśpiewali razem Jedynemu na chwałę. |
|