Adancia |
Administrator |
|
|
Dołączył: 15 Paź 2006 |
Posty: 988 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Dokąd. Płeć: Kobieta |
|
|
 |
 |
 |
|
Musi być Milczenie, żeby było Słowo? A może nawet: musi być Cisza, żeby było echo?
I - właśnie - imię.
Może dla mnie droga jest drogą powrotu do imienia?
Nigdy - do całkiem niedawna - nie umiałam sobie wyobrazić, że On mówi do mnie moim imieniem z chrztu. Prawdziwym Imieniem. Zawsze było sto innych imion. Przybranych. Nadanych. Szłam od jednego do drugiego. Ot, choćby ostatnio: Adaneth. Tawareg. Erunandelincë. To Ostatnie, znane bodaj tylko tobie, Ann - które przecież także nie jest Prawdziwym Imieniem.
Może mi też trzeba odwrócić się, przestać uciekać, wrócić do Prawdziwego Imienia?
One wszystkie są moimi imionami. W kolejności alfabetycznej: Adaneth, Erunandelincë, Joanna, Marta, Pomywaczka z Bajki, Renata, Rycerz Rzeczy Małych, Tawareg, To-Imię-Z-Predykatem. One wszystkie jakoś mnie określają. Opisują. Ale tylko jedno jest Prawdziwym Imieniem - tym, którym On mnie kiedyś - mam nadzieję - zawoła. Moje imię z chrztu. Imię, które nosi w sobie Jego Imię.
Wrócę do niego.
Fakt - ostatnio udało mi się na modlitwie (która dla mnie często polega na powtarzaniu Jego Imienia) pomyśleć, że On mógłby mówić do mnie moim Imieniem. Niemal to usłyszałam - pierwszy raz w życiu.
Nie wiem, jak będzie.
Nie jestem pewna, czy On w ogóle zechce mnie po imieniu zawołać.
Ale jeśli tak - moje Prawdziwe Imię jest specjalnie dla Niego. Całe życie mogą mnie nim wołać wszyscy inni - tylko po to, żeby kiedyś mógł zawołać On. |
|