Adancia |
Administrator |
|
|
Dołączył: 15 Paź 2006 |
Posty: 988 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Dokąd. Płeć: Kobieta |
|
|
 |
 |
 |
|
Umówiłyśmy się, że - aby nie tworzyć korków w drzwiach do łazienki - ja wstaję o 6.00, Ania o 6.10, a Kasia o 6.20. Zerwana kościelnymi dzwonami (elektronicznymi, niestety) na melodię zza okna (kiedy ranne) stwierdzam, że mam najpiękniejszy w całym pokoju budzikowy dzwonek.
Msza, śniadanie, wyjazd do Pratulina. Pratulin jest podnosząca się powolutku z wymierania wioską, z której został kościół "łaciński", kilkanaście domów, niewielki cmentarz i... chyba tyle. Jednak Pratulin dzielnie się podnosi. Kto może, niech odwiedzi go za jakieś dwa lata - wtedy naprawdę będzie już co zobaczyć. Co nie znaczy, żebyście nie wybrali się tam - jeśli możecie - wcześniej.
Z Pratulinem łączy się historia męczenników unickich - trzynastu grekokatolików, którzy dali się zabić protestując przeciwko przejęciu ich cerkiewki przez Kościół prawosławny. Żeby zrozumieć to, co się działo, trzeba jednak opowiedzieć najpierw całą historię Kościołów unickich. Nie, nie całą - tylko jej początek.
Nie jestem ani teologiem, ani historykiem Kościoła - opowiadam to, co zrozumiałam, próbując słuchać, patrzeć, kochać. Nie mi sądzić, co było naprawdę powodem tak zwanej schizmy wschodniej i na ile był to powód usprawiedliwiony. W każdym razie zaistniał fakt podziału, pojawiło się prawosławie - z całym jego pięknem i w sztuce, i w liturgii.
Od razu, żeby nie zapomnieć: wygląda mi na to, że obrządek bizantyjski (wschodni) nie powinien być utożsamiany tylko z Cerkwią prawosławną - ostało się kilka Kościołów grekokatolickich, które _zawsze_ miały wschodni obrządek i _zawsze_ pozostawały w jedności z Rzymem. Dlatego grekokatolicy i unici to wcale nie musi być to samo. Chyba.
A do unitów wracając: Byli ludzie, którym zamarzyło się, że uda się przywrócić jedność pomiędzy Cerkwią prawosławną a Rzymem. Pod koniec 16 wieku w Brześciu kilku biskupów prawosławnych zdecydowało się poddać pod władzę papieży i przyjąć całość katolickiego magisterium, pozostając jednocześnie przy wschodniej liturgii. Tak powstał Kościół (a potem Kościoły) unickie. Oczywiście, że Cerkiew prawosławna potraktowała unię jako akt odstępstwa i odczuła ją jako wielką ranę - jakżeby inaczej? I to też trzeba zrozumieć. Dla ludzi szczerze wyznających święte prawosławie (nie, to nie jest ironia) był to zwyczajny akt apostazji, drażniący i bolący tak, jak nas drażnią i bolą dzisiaj nagłaśniane w mediach odejścia od Kościoła tego czy tamtego hierarchy...
W każdym razie od końca 16 wieku było tak, że na obecnym polskim wschodzie mieszkali obok siebie łacińscy katolicy, greccy katolicy (związani unią z Rzymem) i prawosławni. O żydach i muzułmanach nie mówię, bo nie wiążą się z naszą opowieścią - ale też byli.
Tak naprawdę to ci biedni unici mieli pod pewnymi względami zawsze przechlapane. Wielu ich nie było, łatwo więc było ich lekceważyć. "Łacinnicy" traktowali ich jak "ruskich", prawosławni jak "polaczków". Polacy obawiali się, że przy najmniejszej historycznej zadymce przejdą na stronę Rosji, Rosja obawiała się, że poprą Polaków. Mieli wiele kłopotów na tle politycznym i - co tu dużo ukrywać - z obu stron. Tymczasem, dopóki było w miarę spokojnie, wytworzyli przepiękną hm kulturę liturgiczną, biorąc co najlepszego i z tradycji wschodniej, i z zachodniej.
Poważne kłopoty zaczęły się w 19 wieku, kiedy to car któryś tam oficjalnie zamknął Kościół unicki (jako zbyt "polski"), nakazując przekazanie wszystkich parafii unickich Cerkwi prawosławnej. Na Podlasiu zawrzało. Ludzie stanęli w obronie swojej wiary i swoich księży. Zabijano ich, wywożono na wschód, rozłączano rodziny, zabierano dzieci. Szacuje się, że w okolicach Terespola zginęło wtedy przynajmniej paruset unitów, którzy bronili prawa do własnej wiary i do pozostania w jedności z Kościołem rzymskim. Udokumentowano historię 13 zabitych w Pratulinie - ci zostali beatyfikowani (w Kościele, oczywiście, katolickim).
Kogo wybili to wybili, kogo wypędzili to wypędzili, reszta pozostała. Przy okazji wygonili też "łacińskich" katolików (unici i rzymscy katolicy to w końcu ten sam Kościół tylko inny obrządek - mogą w razie potrzeby ważnie i udzielać, i korzystać z sakramentów w obu rytach). Niektórzy unici wrócili do prawosławia, niektórzy - odcięci od wiary - żyli bez kościoła, przekazując tylko ustnie tradycje i opowieści. I tak przez jakieś sto lat. Czasem, mówią, gdzieś po lasach, nocami, jezuiccy misjonarze po kryjomu przyjeżdżali spowiadać, odprawiali Msze.
Mówią, że unitom pomogła (o słodka historyczna ironio) rewolucja. Około 1905 roku car, mocno przestraszony, zezwolił na powrót katolicyzmu. Wielu unitów (zapewne także na skutek wspomnianych jezuickich hm misji) przeszło wtedy na obrządek łaciński - "żeby mieć święty spokój, bo w kupie siła, a łacinników więcej". Inni powolutku odbudowywali swoje wspólnoty parafialne, zachowując ryt wschodni.
Niewielu bo niewielu, ale trochę unitów na ścianie wschodniej jeszcze w Polsce zostało. Liczy się ich na jakieś 300 tysięcy luda, a fachowo nazywa Kościołem katolickim obrządku bizantyjsko-ukraińskiego.
c.d.n |
|