Adancia |
Administrator |
|
|
Dołączył: 15 Paź 2006 |
Posty: 988 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Dokąd. Płeć: Kobieta |
|
|
|
|
|
|
I ostatni wpis na dzisiaj z tematu "jak było". Po przymiotnikach: było cicho, słodko (ale tak hm z miętą pieprzową, nie mdło), nieschematycznie, bezpiecznie...
Przeciętny dzień? Proszę bardzo, tylko godziny tak płynnie traktujcie, wyłącznie orientacyjne są:
Pobudka 5.45, pięć minutek na wybranie się, schodzę do kościoła. Chwilka modlitwy niekontrolowanej (nie potrafię od razu wziąć się za oficjum), potem od początku - wezwanie, godzina czytań, jutrznia. Siostry za ścianą zaczynają jutrznią, zresztą nie da się dokładnie rozróżnić, co tak naprawdę recytują - głos przychodzi falami, melodią, rytmem, uspokojeniem, sam głos, nie słowa, jest modlitwą.
7.00 - Msza. Chwilkę potem śniadanko. Odbieram "na kole", jem sobie spokojnie samiusieńka, zmywam, oddaję. Jeśli akurat nikt mi nie chce dać nic do roboty, idę do siebie na górę.
Mniej więcej od 8.30 do 10.45 siedzę u siebie: czytam, modlę się (m. in. tertia brewiarzowa), wyszywam, robię wszystko, co trzeba koło siebie zrobić. Około 10.45 znów schodzę do kościoła i... siedzę do 12.00. Różaniec, który mi się rozciąga na dobre 45 minut (i dwa ostatnie dziesiątki przyspieszam na siłę, "bo nie zdążę" ). Sexta brewiarzowa, a potem tylko siedzę i gapię się w tabernakulum. Anioł Pański. I obiad, podobnie jak śniadanie.
I znów - jeśli nikt nie ma dla mnie nic do roboty, ląduję u siebie. Do 14.45 - znowu lektura, modlitwa, praca. I schodzę do kościoła na nonę i koronkę do Miłosierdzia. O jakiejś 15.15 znów (o ile nie ma nic innego) ląduję u siebie do 16.30. I znowu schodzę do kościoła - nieszpory, znów zagapiona adoracja. Do 18.00.
O 18.00 karmią mnie kolacją i idę na górę już na dobre. Czytanie, wyszywanie, modlitwa - w kółko i na przemian - póki widno, czasem trochę przy lampce. Koło 21.00 mam już na tyle dość, że idę się myć, a potem tylko kompleta i pod kocyk. Gwiazdy w okienku nad głową liczę - zawsze chciałam chociaż trochę pomieszkać na poddaszu...
Tak, wolno mi było rozmawiać. Tak, zdarzało mi się z tego prawa korzystać. Tak, nie za często.
Nie, nie nudziło mi się. Ani przez moment.
Więcej zdjęć będzie jak wywołam, a teraz dwa skany na pamiątkę:
"Zachwycać to się będziesz w Niebie, a teraz to do roboty, do roboty..."
A inne cytaty i wnioski [link widoczny dla zalogowanych]. |
|