Adancia |
Administrator |
|
|
Dołączył: 15 Paź 2006 |
Posty: 988 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Dokąd. Płeć: Kobieta |
|
|
 |
 |
 |
|
Po uzyskaniu odpowiedniego dystansu, z (wciąż) uczuciem ogromnej tęsknoty, warto podsumować to, co na gorąco opisałam [link widoczny dla zalogowanych] (nieco przewinąć w dół).
Trzecie już wakacje w karmelu. Za każdym razem inne. Tym razem zupełnie już jak w domu, przy świadomości, że nie w swoim. Że nie wszędzie mam wstęp i nie o wszystkim muszę wiedzieć. I nie we wszystkim uczestniczę.
Plan dnia przyjęty naturalnie, jak własny. Pobudka o 5.50, modlitwa od 6.00, Msza o 7.00, śniadanie, praca. Modlitwa południowa, obiad o 12.00. Praca. Modlitwa od 16.30 do 18.00, kolacja. I czas dla siebie - zawsze wieczorem, plus ilekroć chwilowo nie było już nic do roboty. I wpadanie do kościoła przy każdej okazji lub bez. Na chwilę. I słowa wyszeptywane w pokoikowym oknie - na wprost okien kościoła, że można (ledwie jedną szybę wybijając ) serce wrzucić.
Brakowało w pierwszych dniach wspólnej z siostrami modlitwy. Za to nasyciły długie godziny codziennej samotnej adoracji w zamkniętym kościele. I - generalnie - większa niż dotąd Bliskość. W Oddaleniu.
Ból. Beznadzieja codziennego życia bez realnych perspektyw zmiany na lepsze. Świadomość tęsknoty i nienasycenia potęgowana bliskością. Płacz. Możliwy w godzinach samotności kościoła i pokoiku na poddaszu.
Ze wszystkich dotychczasowych samotnych, nieprowadzonych przez nikogo z góry rekolekcji - te jak dotąd najbardziej nieprowadzone i samotne. Karmelitanki mówią o mnie: pustelnica.
Żadnych pobożnych książek, żadnych mądrych tekstów, żadnej ludzkiej ingerencji. Zawieszenie totalne. Próżnia. Brewiarz i Biblia ryzykownie otwierana na oślep, przyjmowana z całą konsekwencją (mimo że parę razy usiłowałam kantować, szukać innego, "lepszego" tekstu - za każdym razem wracałam do pierwszego, zapisywałam pierwszy otwarty fragment. )
Czy to możliwe, że rzeczywiście usłyszałam Boże "tak"? Nie wiem. Na razie nie wierzę. Jeżeli to prawda, Kościół mi to (i bez mojej wiary) potwierdzi. A jeżeli nie - tylko subiektywna histeria stęsknionej baby i nic z niej nie wyniknie.
Deszcz. Tak deszczowego lata nie było od dawna. Deszcz bębniący w strychowe okienko, deszcz oglądany z wysokości trzeciego piętra, deszcz przynoszący tęczę i błoto. Deszcz zamykający ogród i usadzający mnie do pracy w kuchni, w rozmównicy, pod drzwiami klauzury.
Łagiewniki. Pierwszy raz w życiu.
Tyle? |
|