Adancia |
Administrator |
|
|
Dołączył: 15 Paź 2006 |
Posty: 988 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Dokąd. Płeć: Kobieta |
|
|
|
|
|
|
Po wysłuchaniu [link widoczny dla zalogowanych] (głównie po amerykańskiemu, po łacinie bardzo niewiele, niestety ) zrodziło mi się kilka bardzo poważnych wątpliwości krążących bardzo ogólnie wokół tematyki sakramentów. Dlatego daję głos tutaj.
Najpierw dla niewładających językiem amerykańskim krótkie streszczenie godzinnego nagrania. Generalnie pewien amerykański ksiądz cieszy się z powrotu "starej" liturgii mszalnej, przytaczając wszelkie jej zalety (których absolutnie nie neguję i nawet nie kwestionuję). Przy okazji wychodzi temat szacunku dla sakramentów, tutaj w sposób naturalny Eucharystii i chrztu, który do Eucharystii hm prowadzi i upoważnia. Teza brzmi: liturgia przedsoborowa w naturalny sposób otaczała Eucharystię większym szacunkiem niż nowy porządek. Argumenty są w większości z tych dosyć popularnych: 1. jeśli ksiądz stoi tyłem do ludzi, to rozmawia z Bogiem, nie z parafianami, 2. jeśli ksiądz mówi po łacinie, to lepiej się z Bogiem dogaduje (do tego jeszcze wrócę), 3. jeśli tylko ksiądz rozdaje Komunię metodą "na język", wtedy Eucharystia ma kontakt z samymi świętymi (no, poświęconymi...) rzeczami (do tego też wrócę), a w ogóle to 4. wierni przy przyjmowaniu komunii klęczą.
O klękanie przy komunii to już u nas nawet Radio Maryja przestało się kłócić, więc ja też nie będę się więcej na ten temat roztkliwiać. Jeśli ktoś potrzebuje podobnych roztkliwień, niech da znać.
O jedynie słuszny kierunek zwrócenia księżowskich pleców podczas odprawiania mszy też kłócić się nie zamierzam. Pewnie są tacy, którym odpowiada jedna forma, pewnie są tacy, którzy wolą drugą. Każda strona mogłaby wyciągnąć masę argumentów. I bardzo dobrze, że teraz obie strony na równych (?) - oby na równych! - prawach mogą mieć co lubią. Benedykcie 16, dzięki.
Obiecałam wrócić do łaciny. Argument, że to święty język chrześcijaństwa i że każda religia powinna mieć swój język obrzędowy zupełnie do mnie nie przemawia. "Tworzenie atmosfery misterium" przez użycie łaciny (bo to taki tajemniczy, podniosły, Boży język?) też mnie nie przekonuje. Może są tacy, którzy to lubią - well, let them have it.
W użyciu łaciny widzę i plusy, i minusy. Bezsprzecznym minusem jest jej niekomunikatywność jeśli chodzi o szerokie "masy" chrześcijańskiego laikatu (i, niestety, duchowieństwa). Tu mamy "babcie" odmawiające po dziś dzień na mszach różaniec, bo coś trzeba ze sobą zrobić, skoro się ni słowa nie kapuje, a ten ksiądz z tym swoim(!) Bogiem niech tam sobie przy ołtarzu szwargocze, jeśli się rozumieją. Bezsprzecznym plusem jest zachowanie kanoniczności tekstów. W tłumaczeniach mamy takie kffiatki, że Panie Boże ratuj... dlatego łacina jest _konieczna_ jako model, kanon, baza danych, którą każdy duchowny _musi_ znać (i nieznajomość łaciny wśród duchowieństwa powinna skromnym zdaniem z boku podpisanej być celem najbliższej krucjaty w Kościele ). Dobrze by było, gdyby znajomość łacińskiej "bazy" rozpowszechniano wśród laikatu, zwłaszcza tej jego części, która z jakichkolwiek przyczyn przechodzi pogłębioną formację - gdziekolwiek i jakkolwiek. Jeśli się ktoś jeszcze nie domyślił, z boku podpisana jest łacinolubem, a podstawowe łacińskie teksty mszalne znała zanim poszła do szkoły.
No to było o liturgii ogólnie, teraz do sakramentów.
Nie przemawia do mnie teza, że "tylko rzeczy poświęcone mogą wchodzić w kontakt z Eucharystią - zaczynając od rąk księdza, poprzez naczynia liturgiczne do... języka przyjmujących Komunię". Oczywiście, że najwyższa cześć Eucharystii jest _konieczna_ . Stawiam tylko pytanie, czy rzeczywiście fakt nasmarowania przedmiotu/części ciała świętym olejem/solą czy wypowiedzenia nad nimi (koniecznie łacińskiej) formułki rzeczywiście zwiększa cześć i miłość dla Rzeczywistości Eucharystii.
Co do tej soli i w ogóle obrzędów chrztu: po wysłuchaniu audycji zastanawiam się, czy jestem ważnie ochrzczona. I szczerze żałuję, że nie ochrzcili mnie jako osoby dorosłej (a w każdym razie świadomej) z zachowaniem tych wszystkich obrzędów. Co, proszę, potraktujcie jako wielki komplement dziecka nowego porządku dla dawnej liturgii.
O przyjmowaniu Komunii "na rękę" też nie będę dyskutować szerzej - zdarzyło mi się to raz, gdzieś za zachodnią granicą, nie uważam, bym dopuściła się profanacji - w przeciwieństwie do kilku przypadków, kiedy "udało mi się" pokruszyć Hostię o zęby podczas "normalnego" przyjmowania Komunii - i do tej pory mam potężnego moralniaka, bo nie wiem, co się z tymi Okruszynkami stało... To sprawy techniczne, o których głupio dyskutować tak sucho, otwarcie - a może właśnie warto?
To teraz o "nadzwyczajnych szafarzach" - a ja powiem: Bogu za nich dzięki! Ich niekonsekrowane ręce dają mi Pana średnio raz w tygodniu - i nie zauważyłam, żeby ci ludzie odnosili się do Eucharystii z mniejszą czcią i miłością niż księża. Może wręcz przeciwnie, bo porównanie wypada na niekorzyść tych konsekrowanych, niestety. Oczywiście, że należy dokładnie określić, co tym niekonsekrowanym wolno, a czego nie - i _koniecznie_ jak najściślej tego przestrzegać.
I tu kolejna rzecz: to właśnie dzięki posłudze tych niekonsekrowanych nadzwyczajnych szafarzy Eucharystii jest u nas techniczna możliwość rozdawania Komunii wiernym w dwu postaciach. Taki szczególik techniczny, którego, zdaje się, dawna liturgia w odniesieniu do laikatu w ogóle nie przewiduje? Wiem wiem, teologicznie szczegół zupełnie bez znaczenia i nie powinnam się o to kłócić - ale takie właśnie "szczególiki techniczne" dają Radość...
Nie znam dawnej liturgii, nie umiem jej kochać. Wydaje mi się, że rozumiem tych, którzy ją kochają i wcale nie każę im kochać nowego porządku. Trochę mnie denerwuje, kiedy oni z kolei za wszelką cenę próbują mi udowodnić, że nowy porządek jest be, a dawna liturgia o niebo lepsza. Konkretami: rozumiem tych, którzy nie podejdą do Komunii do niekonsekrowanego szafarza, ale nie rozumiem tych, którzy zabraniają mi podejść, bo to "brak szacunku dla Eucharystii". Trochę mniej już rozumiem tych, którzy przyjmując Komunię padają na kolana tak, że przewracają po drodze mnie, jeśli jestem za nimi w kolejce - i co gorsza niemal przewracają księdza trzymającego Najświętszy Sakrament. Wszystko z miłości do Eucharystii, oczywiście.
A w ogóle cała ta dyskusja zaczyna mi coraz bardziej przypominać ten bzdurny spór z New Advent o to, czy adoracja Eucharystyczna jest przeciwstawna komunii sakramentalnej. |
|