Adancia |
Administrator |
|
|
Dołączył: 15 Paź 2006 |
Posty: 988 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Dokąd. Płeć: Kobieta |
|
|
 |
 |
 |
|
Taki komentarzyk do 16 zwykłej, zapisany w karmelu:
Wydaje mi się, że błędem było formowanie mnie na porządnego przeciętnego chrześcijanina. Nie jestem porządnym przeciętnym chrześcijaninem. Nie ma porządnych przeciętnych chrześcijan.
Każdy jest inny, unikalny. Jedni w miejsce Marii, inni w miejsce Marty, inni w miliardy miejsc pośrednich. Stąd jest Kościół, w którym różni ludzie ukazują różne barwy Relacji. Kościół jest tęczą, człowiek jest barwą. Tęcza nie ma barwy porządnej i przeciętnej.
A w ogóle: czy ewentualną przeciętną barwa tęczy nie byłaby szarość?
Tak jak niektórzy w Kościele ukazują bardziej* relację oblubieńczą, inni pasterską, inni znowu hm rodzinną - tak samo jedni ukazują bardziej* święte zasłuchanie Kościoła w Pana, a inni bardziej* w aktywności ukazują konkretną, działająca miłość?
* Cała zabawa polega na tym, że "ukazywanie czegoś bardziej" nie polega na odrzuceniu reszty. Pasterzowanie nie wyklucza bycia owcą (a czasem i baranem ), dziewictwo nie wyklucza płodności, małżeństwo nie zamyka oblubieńczej relacji do Boga - wszystko po prostu jest przesunięciem na skali "mniej-bardziej", na tej ziemi chyba bez osiągnięcia skrajności?
Po drugie.
Pamiętam, jako nastolatka siedziałam w tą 16 niedzielę w małym kościółku w jakiejś wsi w Górach Świętokrzyskich, Msza tylko dla naszego obozu, kilkanaście dziewczyn i ksiądz, co to nam tradycyjnie tłumaczył, że należy łączyć Marię z Martą. Na co, na sacrum miejsca nie zważając, z boku podpisana na cały głos zapytała: "Dobra. A zakony kontemplacyjne?". Pasterz, zmieszany, zaczął tłumaczyć coś o specjalnych darach, na które wspomniany przeciętny porządny nawet oczu nie powinien podnosić**.
Teraz, znając już trochę bliżej życie w tych zakonach, mogę wytłumaczyć to inaczej. Po pierwsze, zapomnijcie o pomysłach, że tam to się tylko i na okrągło modlą. Oczywiście, że się modlą, niezmiernie dużo - ale i pracują tak, że - jak mawiała moja świętej pamięci Babcia - głowa nie nadąża odskakiwać. Po drugie - nie wiem, może to hm gorliwość neofity - ale dla mnie karmel jest miejscem, w którym najprostsze ludzkie czynności w naturalny sposób wykonywane są w Bogu. Aktywność nie przerywa kontemplacji. latam, spocona, z motyka, z miotłą, ze ścierą. przygotowuję posiłek, jem. Haftuję. Myję się, śpię. A moje serce nieustannie jest w Panu. Konsekracja człowieczeństwa? A może to właśnie jest to połączenie Marii i Marty?
** Odnajduję tego samego ducha w owym nieszczęsnym tłumaczeniu prefacji o zakonnikach i dziewicach, że "Ty powołujesz wybranych ludzi do pierwotnej świętości bla bla bla..." - a porządny przeciętny ma nawet nie śmieć o tym marzyć, bo to "łaski specjalne". |
|