Adancia |
Administrator |
|
|
Dołączył: 15 Paź 2006 |
Posty: 988 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Dokąd. Płeć: Kobieta |
|
|
|
|
|
|
Trzeciej nie było, bo nie było mnie w domu
IV ADwentu A Iz 7,10-14; Ps 24,1-6; Rz 1,1-7; Mt 1,23; Mt 1,18-24
Im dłużej nad tym myślę, tym bardziej jestem przekonana, że ewangeliści nie wszystko nam napisali. Że jest tu jakaś ogromna tajemnica. Że wydarzyło się Coś Wielkiego pomiędzy Bogiem a Maryją, Bogiem a Józefem, i wreszcie między Maryją i Józefem.
Na początek są możliwe dwie opcje.
1. Albo Maryja "od początku" zdecydowała się na dziewictwo w małżeństwie
2. albo nie.
Ad 1.
Wskazywałoby na to Jej głupie pytanie "Jak to się ma stać". Gdyby miała zamiar współżyć z mężem i mieć z nim dzieci, odpowiedziałaby Gabrielowi "super, poczekaj z pół roku, aż pójdziemy z Józkiem do łóżka". No bo przecież ani Ona, ani nikt inny nie miał pojęcia, że Mesjasz będzie Synem Bożym. Wszystkie kobiety Izraela marzyły, że któryś z ich synów, spłodzony w małżeństwie lub nawet poza nim - okaże się mesjaszem. Stąd hańba bezpłodności... i błogosławieństwo wielu synów. Większe prawdopodobieństwo, no. Więc w zasadzie Maryja po pierwszych słowach Gabriela, bez żadnych pytań, powinna lecieć do Józefa z krzykiem "słuchaj, Józek, będziemy mieć mesjasza".
Bo Gabriel dopiero potem wytłumaczył Jej, Czyjego Syna urodzi.
Ad 2.
A jeśli Maryja - nie mając przecież pojęcia, że jest jakaś nadzwyczajna czy wybrana - zwyczajnie miała ochotę na męża i typową, wielką rodzinę? No czemu nie. Przecież samo dobro. Nigdzie w Biblii bezpośrednio nie pada stwierdzenie, że zdecydowała się na życie w dziewictwie.
No to dalej.
1a. Albo powiedziała o tym Józefowi przed ślubem
1b. albo nie.
Logiczniejszym byłoby przypuszczać, że jeśli faktycznie tak postanowiła, to powiedziała mu o tym, a on się zgodził. Gdyby mu nie powiedziała, no to nie do końca to sobie wyobrażam. Awantura w noc poślubną, czy ból głowy?
Logiczniej byłoby założyć, że jeśli Maryja rzeczywiście chciała pozostać dziewicą, oboje zdecydowali się na takie "białe małżeństwo". Ciekawe po co, swoją drogą.
No, sama by się nie utrzymała, coś trzeba było ze sobą zrobić. Ale bez większego sensu przyjmowali oboje hańbę bezdzietności. I decydowali się na duuuuży wysiłek wspólnego życia w czystości. Niepokalane poczęcie, zdaje się, instynktów seksualnych nie wyklucza? (no, bo seks nie jest grzechem!) A już Józefowi to w ogóle współczuję: pod bokiem, taka piękna, prawowita żona - i ani Jej tknąć. Brrrr.
No i w to wszystko wpada Gabriel.
Ewangelia zakłada, że pierwszy raz. Ze Zwiastowaniem.
Tylko do Niej - Józef się nie liczy.
Ona jest w szoku, potem się godzi, no i mamy ciążę. Klops. Józef się dowiaduje.
I teraz opcje:
1a -1.
Ma niezłego ćwieka. Wie o Jej "ślubach", wie, że sam jest czysty. Więc podejrzewa, że się puściła.
1a - 2.
Jak wyżej, ale zakłada cud. Mało prawdopodobne. Ale możliwe - teoretycznie.
1b,2-1
Też ma niezłego ćwieka. Czekał na tą noc poślubną jak na święto, a tu proszę. Była szybsza. Tylko ciekawe z kim.
1b,2-2.
Jak wyżej. Ale znowu nie posądza o zdradę, tylko zakłada cud. Też mało prawdopodobne, choć teoretycznie możliwe.
Nawet zakładając, że Józef był niezwykle wierzący, opcje "wiary w cud" są niezwykle nieprawdopodobne. Po pierwsze, nigdy nic takiego się nie wydarzyło. Po drugie - no skąd by miał wiedzieć po co taka dziwna ciąża? Na pewno nie wpadł na wcielenie Syna Bożego. Myślę, że już prędzej by zakładał, że ktoś Ją normalnie zgwałcił - i że nie ma Jej winy, tylko nie chce nic powiedzieć.
Dobra. W każdym razie wie. Boli go jak cholera. I postanawia odsunąć się, załatwić to po cichu tak, żeby mogła sobie chyba odejść do innego związku? Inaczej oddalenie jej potajemnie nie miałoby sensu? Czy on po prostu chciał Jej dać szansę na spokojne życie z ojcem jej dziecka? Na zaślubienie innego?
A zakładając, że wierzył jednak w ten cud - któryś z Ojców Kościoła pisał, że Józef odgadł tajemnicę ciąży Maryi i zwyczajnie nie czuł się godny w tej sytuacji przy Niej być, wystraszył się Boga. W to ostatnie łatwo mi uwierzyć - no ale co on by najlepszego jej zrobił wtedy, gdzie ona by poszła? Musiał chyba o tym myśleć. Nie, to nie wydaje mi się prawdopodobne. Raczej Józef nie wiedział, czyj to Syn.
I tu wpada anioł. Jakby, psiakość, nie mógł wcześniej.
Moi wierni czytelnicy świetnie wiedzą, co sądzę o tzw. "próbach wiary".
Józef dowiaduje się prawdy i postanawia Jej nie wyganiać. No, bo do kogo?
Dobra - i co dalej?
Mijają miesiące, rodzi się Jezus, wszystko OK. No, z grubsza.
Wracając do poprzednich wersji:
1a. jeśli faktycznie decydowali się na "białe małżeństwo", po prostu realizują konsekwentnie swoją wizję. Pewnie, że im czasem trudno.
1b. jeżeli to była tylko Jej decyzja, to albo powiedziała wreszcie Józefowi i on to zaakceptował, albo mamy co kilka wieczorów (poranków?) niezłą awanturę (co, znowu boli cię głowa?)
2. Tu dopiero jest przewrót. Bo w tym wypadku należałoby przyjąć, że dozgonne dziewictwo Maryi jest skutkiem poczęcia Jezusa. Nie, nie sądzę, że i Maryja, i Józef nagle przestali odczuwać ochotę na seks i zaprzestali marzyć o licznej rodzinie.
Może po prostu wystraszyli się Boga. Bo On zazdrosny Jest i wiedzieli o tym i Józef, i Maryja... I w tym momencie Józef słusznie może się bać - bo nie tknąć nikomu tego, co wziął sobie Bóg.
Dobra. Warianty różnych możliwości rozpisałam. Teraz trochę o tym Wielkim, co się w tym związku (trójkącie? lol) wydarzyło, co się mogło wydarzyć - co tłumaczyłoby wiele, choć ewangelie o tym milczą...
No bo DLACZEGO Maryja wybrała dziewictwo - jeśli przyjąć wersję 1. I jakim cudem Józef się na to zgodził. Teraz to dla nas trochę łatwiejsze, takie hm wzniosłe, pasujące, ale w tamtych realiach to absolutny absurd? Czy była jakaś delikatna Boża ingerencja w ich życie? Nie mówię o objawieniach czy snach - ale w końcu to On jest Sprawcą chcenia (i działania)?
Absurdalne są wersje z literką b, w których jest to tylko decyzja Maryi, bez wiedzy czy aprobaty Józefa. Już prawdopodobniejsza jest wersja 2 - czyli planują normalne małżeństwo i kupę dzieciaków, a Bóg im w to (na etapie czystości przedmałżeńskiej) wchodzi - i stawia ich w perspektywie tabu Sacrum. A jednak z tego co czytam wydaje mi się, że większość katolickich teologów i egzegetów przyjmuje wersję 1...
No dobra. Ale jeśli oni i tak nie planowali współżycia ani dzieci, to gdzie tu owo słynne "stawianie świata na głowie" i "Boża ingerencja zmieniająca wszystkie życiowe plany", o których z takim zapałem opowiadają homiletycy? (homilianci? e.... głoszący homilię ) W tym tylko, że jednak mają Dziecko. Hihi. Czyli wcale nie jest to ingerencja burząca - a budująca i ubogacająca. Nie?
Przepraszam za nielogiczności i niespójności w numerowaniu wersji. |
|