Adancia |
Administrator |
|
|
Dołączył: 15 Paź 2006 |
Posty: 988 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Dokąd. Płeć: Kobieta |
|
|
|
|
|
|
Ale Siostry nie miały takiego obruska, ha! (zdjęcie loretanek też nie moje, żeby nie było).
Dobra dobra, może i czytałaś, tak czy siak jednogłośnie (nie, dwugłośnie, głosem Kropki i moim) zostałaś okrzyknięta najpobożniejszą (nazwij to sobie najbardziej rozkontemplowaną czy jak chcesz) uczestniczką spotkania w Puławach.
A ja jadę dalej z opisem. DZIEŃ CZWARTY, środa, 5 sierpnia AD 2009.
Wczoraj nie napisałam, że większą część wtorkowego wieczoru bezskutecznie usiłowałam dodzwonić się do Formatora mego. Dziewczyny dostały bąbli na kciukach, a on nie odbierał i nie odbierał. W końcu udało się, jakoś po 21.00... Umówiliśmy się na "jutro po trzynastej w seminarium", a zatem gdy rzeczone "jutro" nadeszło, tradycyjnie po Mszy zaczęłyśmy się do Lublina wybierać.
Samochodzik Qsaczki postanowił nam chyba uniemożliwić wyprawę, ale pokonałyśmy go, zajeżdżając do jakiegoś serwisu po drodze, gdzie to Qsaczka, ćwicząc metodę "na oczka ze Szreka", wydębiła ekspresowe przylutowanie oberwanego tłumika. Tylko po to, żeby za chwilkę znów coś oberwać. Qsaczq, ja nie wiem co, jak chcesz, to napisz.
Ale do Lublina dojechałyśmy. I poszłyśmy do skansenu, w którym pośród zabytkowych chatynek podejrzanie często przewijały się zupełnie żywe zwierzątka (intrygujące Kropkę) i zupełnie drewniany święty Jan Nepomucen. Nepomucena nie sfotografowałam, niestety.
Ze skansenu pojechałyśmy do centrum, po krótkim czasie znalazłyśmy nawet miejsce do parkowania (i rozśmieszyła nas Kropencja miną swą, gdy jej kazałyśmy wracać do samochodu, gdyby się zgubiła. ) Po czym poszłyśmy do katedry, po czym one tam zostały, a ja pomknęłam do seminarium. Duchownego.
Nie wiem, co one robiły, bo ja to rozmawiałam z Formatorem najwyżej minut pięć. A potem błąkałam się, usiłując wyjść na ulicę, jakoś mi się dziwnie do kościoła seminaryjnego skręciło.
W każdym razie jak już się ponownie spotkałyśmy, poszłyśmy na obiad. Nasze jedzenie, niezwykle piękne w formie, okazało się równie pociągające w treści:
A potem wyruszyłyśmy na Zamek w Lublinie. "Wreszcie jakiś cały", jak podsumowała Kropka. A Qsaczka z pewnym zaniepokojeniem stwierdziła, że przy nas zaczyna lubić muzea...
A muzeum, konkretnie Kaplica Świętej Trójcy, okazało się faktycznie nieziemskie. Gapiłyśmy się na te freski chyba z godzinę. (Zdjęcie z sieci, tam nie wolno fotografować.)
|
|